Lekarka stomatolog popełniła błąd diagnostyczny, który doprowadził do niepotrzebnej ekstrakcji trzech zębów. Choć pacjentka zgłosiła sprawę po kilku latach, Sąd Najwyższy uznał, że leczenie miało charakter czynu ciągłego, a karalność nie uległa przedawnieniu. Dentystka została ukarana naganą i upomnieniem.
Sprawa dotyczy lekarki Joanny K., do której pacjentka Anna S. zgłosiła się po raz pierwszy w czerwcu 2017 roku. Celem było przygotowanie protezy, ale w toku leczenia, w lipcu 2018 r., lekarz wyrwała pacjentce aż trzy zęby. W kolejnych latach kobieta zaczęła dostrzegać pogorszenie warunków zgryzu. Ostatecznie w 2020 r. zmieniła dentystę, który rozpoznał poważne błędy i wady wynikające z wcześniejszych działań.
Rzecznik odpowiedzialności zawodowej postawił lekarce dwa poważne zarzuty: błędną diagnozę oraz braki w dokumentacji medycznej m.in. brak opisu zdjęć RTG. Okręgowy Sąd Lekarski uznał winę Joanny K., podkreślając, że jej działania były sprzeczne z wiedzą medyczną oraz zasadami etyki. W efekcie nałożono jedną z najwyższych kar: roczne zawieszenie prawa wykonywania zawodu.
Dokumentacja i powaga zawodu
Sąd I instancji podkreślił, że nieuzasadnione usunięcie zębów nie tylko pogorszyło stan zdrowia pacjentki, ale również nadszarpnęło zaufanie do zawodu stomatologa i protetyka. Błąd nie prowadził do osiągnięcia zamierzonego efektu protetycznego, a wręcz odwrotnie, wywołał dodatkowe problemy.
Lekarka odwołała się od wyroku do Naczelnego Sądu Lekarskiego, powołując się m.in. na przedawnienie. Ten jednak uznał, że działania Joanny K. miały charakter ciągły, a za koniec leczenia należy uznać datę ostatniej wizyty w 2020 r. Oznacza to, że okres karalności (5 lat) nie został przekroczony.
Naczelny Sąd Lekarski ostatecznie złagodził sankcję. Zamiast zawieszenia, orzekł karę nagany za błąd diagnostyczny oraz upomnienie za braki w dokumentacji. Sąd uznał, że skutki leczenia musiał finalnie naprawiać inny lekarz, co potwierdza nieprawidłowość pierwotnych działań.
SN podtrzymuje odpowiedzialność
Joanna K. i jej obrońca wnieśli kasację do Sądu Najwyższego, domagając się umorzenia postępowania lub uniewinnienia. Argumentowali, że zarzuty się przedawniły, a leczenie było zgodne z wiedzą medyczną. Sąd Najwyższy nie podzielił tej argumentacji.
„Czy ten zabieg kończył się w momencie wyrwania trzeciego zęba i kiedy kończył się cały proces leczenia?”
- zapytał retorycznie sędzia Wiesław Kozielewicz. I wyjaśnił, że leczenie trwało do kwietnia 2020 roku, a więc mieści się w granicach karalności określonych w ustawie.
Sąd Najwyższy jednoznacznie stwierdził, że postępowanie przeprowadzone zostało prawidłowo, a kluczowa w całej sprawie była dokumentacja medyczna.
„Dokumentacja leczenia jest kluczowym dokumentem świadczącym o tym, jakie wobec pacjenta były stosowane procedury medyczne. W oparciu o wiarygodne dokumenty inny lekarz może dokonać wyboru sposobu leczenia”
- podkreślił sędzia Kozielewicz.
Robert Bagiński