W niedzielę 16 czerwca 2025 roku w Piotrkowie Trybunalskim doszło do aktu wandalizmu – nieznani sprawcy podpalili przyczepę z banerem wyborczym Grzegorza Brauna, byłego kandydata na urząd prezydenta RP. Pojazd ustawiony był przy rondzie Sulejowskim, a płomienie doszczętnie zniszczyły zarówno konstrukcję, jak i materiały promujące polityka Konfederacji Korony Polskiej.
Ogień ugaszono szybko, ale sprawa zdążyła wywołać niemałe poruszenie w lokalnych mediach i sieciach społecznościowych. Jak dotąd nie ustalono tożsamości sprawców.
Wybory się skończyły, emocje nie
Choć kampania prezydencka formalnie dobiegła końca kilkanaście dni wcześniej, incydent pokazuje, że napięcia polityczne nie opadły. Baner Brauna – utrzymany w stylu jego wcześniejszych materiałów z kontrowersyjnymi hasłami – wciąż stał w przestrzeni publicznej, pełniąc funkcję nie tylko informacyjną, ale i symboliczną.
W kontekście radykalnego stylu komunikacji samego Brauna – znanego z akcji takich jak zagaszenie chanukowej menory gaśnicą w Sejmie czy palenie książek – pojawiły się pytania, na ile przemoc wobec jego materiałów to wyłącznie przestępstwo, a na ile reakcja na prowokacyjny przekaz polityczny.
Żukowska z ironią: „Nie powinien być zbytnio zdziwiony?”
W sieci najszerzej komentowany stał się wpis posłanki Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, która ironicznie skomentowała sprawę: „Grzegorz Braun chyba nie powinien być zbytnio zdziwiony?”. Wypowiedź nie była jednoznacznym potępieniem incydentu, co wywołało mieszane reakcje – od zarzutów o legitymizowanie przemocy, po uznanie komentarza za trafne odniesienie do stylu polityki uprawianej przez posła Konfederacji.
Ten rodzaj aluzji wydaje się symptomatyczny dla głębszej diagnozy: przemoc symboliczna, której Braun był przez lata orędownikiem, może w końcu uruchamiać reakcje równie gwałtowne, choć równie nieakceptowalne.
źródło zdjęcia ; https://x.com/MarcinGPietras/status/1934674441524437240
Cezary Majewski
