Już za niecałe dwa lata w życie ma wejść system ETS2, który obciąży gospodarstwa domowe kosztami emisji CO₂ w transporcie i budownictwie. To ekologiczna rewolucja, która oznacza nie tylko zmianę sposobu ogrzewania domów czy poruszania się po kraju, ale też realny cios w domowe budżety. Eksperci wyliczają: przeciętna polska rodzina może zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych więcej w perspektywie kilku lat. I choć rząd zapowiada wsparcie, czasu na dostosowanie się do nowych realiów pozostało niewiele.
Nowe opłaty uderzą w paliwa, gaz i węgiel
System ETS2, czyli drugi etap unijnego handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla, obejmie transport drogowy i budynki mieszkalne. Choć start systemu zaplanowano na styczeń 2027 roku, to koszty będą rosnąć stopniowo aż do 2055 r. Dziś tzw. parapodatek ETS obejmuje przede wszystkim elektrownie, które przerzucają koszty emisji na odbiorców prądu.
ETS2 będzie znacznie bliżej codziennego życia, ponieważ obejmie ogrzewanie domów, gotowanie, podgrzewanie wody oraz tankowanie pojazdów.
Zgodnie z raportem organizacji Transport & Environment (T&E), już samo tankowanie auta może stać się droższe o 30 zł przy jednej wizycie na stacji benzynowej.
"Nowe regulacje przełożą się na wyższe rachunki za ogrzewanie i ceny paliwa do zasilania pojazdów"
- ostrzega europosłanka Anna Bryłka, cytując szacunki przygotowane przez Wandę Buk, byłą wiceprezes PGE, oraz Marcina Izdebskiego z Fundacji Republikańskiej.
Z przedstawionych analiz wynika, że osoby korzystające z ogrzewania gazowego mogą się spodziewać wzrostu kosztów o 6 338 zł rocznie już w latach 2027–2030, a do 2035 roku ta suma może sięgnąć 24 018 zł. Dla użytkowników węgla sytuacja wygląda jeszcze gorzej: ogrzanie domu o powierzchni 100 m² będzie droższe o ponad 10 tys. zł rocznie do 2030 r., a o blisko 40 tys. zł do 2035 r. Eksperci ostrzegają: osoby posiadające piece węglowe mają już tylko pięć lat na ich wymianę.
Dodatkowe koszty odczujemy wszyscy
Podwyżki dotkną nie tylko ogrzewania, lecz także codziennego użytkowania energii. Gotowanie i podgrzewanie wody przy użyciu gazu ziemnego w 2027 r. może kosztować dodatkowe 301 zł rocznie, a w 2055 r. już ponad 5 tys. zł. Rosną też prognozy cen surowców: cena gazu wzrośnie z obecnych 200 zł/MWh do prawie 420 zł/MWh w 2055 r., a tona węgla może kosztować nawet 5 298 zł, niemal czterokrotnie więcej niż dziś.
Niepokój potęguje fakt, że choć ETS2 bezpośrednio dotyczyć będzie dużych hurtowników paliw, to koszty zostaną z dużym prawdopodobieństwem przeniesione na końcowych odbiorców, czyli gospodarstwa domowe.
"Z odpowiedzi Komisji Europejskiej na zadane przeze mnie pytanie ws. ETS2 wynika, że Komisja wraz z państwami członkowskimi pracują nad terminowym wdrożeniem dyrektywy"
- zaznacza Anna Bryłka.
Rząd zapowiada wsparcie, ale czasu coraz mniej
Wiceminister klimatu Urszula Zielińska potwierdziła pod koniec maja w Sejmie, że Polska musi wdrożyć przepisy ETS2. Poinformowała również, że wstępnie przewidziano 153 mld zł wsparcia na łagodzenie skutków systemu, z czego 90 mld zł trafić ma do gospodarstw domowych w latach 2027-2032. Pozostałe środki mają pochodzić ze Społecznego Funduszu Klimatycznego.
"Polska musi wdrożyć przepisy dyrektywy ETS II"
- przyznała Zielińska.
Jak dodała, prowadzone są rozmowy z innymi państwami członkowskimi na temat okresów przejściowych, które miałyby złagodzić uderzenie w najuboższe gospodarstwa.
Tyle że realne przygotowanie domów do nowych regulacji wymaga inwestycji już teraz m.in. w pompy ciepła, fotowoltaikę, termomodernizację czy alternatywne źródła ciepła. Przy rosnących kosztach kredytów i materiałów budowlanych może to stanowić poważne wyzwanie, zwłaszcza dla mniej zamożnych rodzin.
Niewykluczone, że zmiany w ETS2 staną się jednym z głównych tematów społecznych najbliższych lat.
Robert Bagiński